Przepraszam wszystkich, że tak dawno nie pisałam. Wiem, że zaniedbuje
tego bloga ale uwierzcie trudno jest znaleźć czas, zebrać myśli i do
tego przelać to wszystko na papier. Sama nie mogę uwierzyć jak czas
szybko mija. Już minęło ponad dwa tygodnie od ostatniego wpisu a mnie
się wydaje jakbym dopiero co pisała o zmianie rodziny. Teraz postaram
się nadrobić zaległości z ostatnich tygodni.
Tydzień temu, w zeszłą
środę moja host mama zwolniła mnie z zajęć w szkole i zabrała mnie na
wycieczkę. Luizjana słynie z Tabasco, wszyscy pewnie znacie i stosujecie
tą ostrą, czerwoną przyprawę w swojej kuchni. Więc tego dnia zamiast
pójść do szkoły pojechałam do fabryki sosu Tabasco. Przy okazji
zwiedziłam dwie cudowne miejscowości Avery Island oraz Jefferson Island.
Pierwszym punktem wycieczki było Jefferson Island, to małe miasteczko
wcale nie jest wyspą jak nazwa na to wskazuje. Znajduje się tu pałac,
ogromna rezydecja, która jest teraz w Krajowym Rejestrze miejsc o
znaczeniu historycznym; dwór otoczony jest rozległym, cudownym ogrodem.
Potem dotarłyśmy do celu czyli fabryki Tabasco. Na miejscu oczywiście
odbyła się degustacja, nawet nie przypuszczałam, że sos ten ma tyle
smaków. Ja znana jako osoba lubiąca wszystkiego spróbować smakowałam
wszystkie…był nawet sos o smaku porzeczkowym i peanut butter, ohyda!... W drodze
powrotnej zatrzymaliśmy się Avery Island i niech nazwa was nie zmyli bo
to też nie wyspa. Jest to miejsce gdzie obcujesz z naturą, można tu
spotkać aligatory, żółwie i inne bestie w ich naturalny środowisku,,
jest tu też mnóstwo ptaków i jeden z najpiękniejszych ogrodów
jakiekolwiek w życiu widziałam. Znajduje się tu także również pomnik
Buddy. To mnie zaskoczyło. Poznałam więc tego dnia trochę historii i
przebywałam w naturalny środowisku żyjąc tu zwierząt, Wszystkie te
miejsca oddalone są od Lafayette może 15 km. Mam nadzieję, że wrócę tam
pewnego dnia bo jest naprawdę pięknie. To był bardzo miły dzień.
Pamiętacie
Sandrę? Dziewczynę, którą spotkałam na lotnisku w Amsterdamie i razem
leciałyśmy do Lafayette? W zeszłą sobotę były jej urodziny. Sandra
zaprosiła mnie na imprezę. Nie była to zwykła impreza. Jej host mama
przygotowała dla niej coś specjalnego. Grałyśmy w skavenger hunt. Canaan
podzieliła nas na dwie grupy. Przygotowała listę zadań, które musiałyśmy
zrobić…..w centrum handlowym i jako dowód, że zadanie zostało wykonane
musiałyśmy zrobić zdjęcie. Niektóre zadania były naprawdę zabawne np.
zrobić masaż Chińczykowi , który zawsze stoi pośrodku galerii i
proponuje ludziom właśnie masaż , albo należało iść do candy shop i kupić
tylko jedną fasolkę .Kolejne zadanie to pójście do kawiarni i zakup
tylko wody mineralnej, w Polsce jest to normalne, nikogo by to nie
zdziwiło ale tutaj woda jest za darmo więc wyglądało to bardzo
komicznie. Kelnerka pytała jeszcze z 10 razy czy coś jeszcze podać z
niedowierzaniem patrząc jak dziękujemy. Musiałyśmy znaleźć jeszcze
cute boy i zrobić sobie z nim zdjęcie. Znaleźć najbrzydsze buty,
największy kapelusz, zrobić zdjęcie jako manekiny na wystawie sklepu to tylko
niektóre z tych zadań. Po drodze pojechałyśmy na kolację i udawałyśmy,
że nikt z nas nie mówi w języku angielskim, każdy z nas mówił w swoim
ojczystym języku a wśród nas było 4 exchange students, każdy z innego
kraju. To było mega zabawne.Hahaha…ludzie nie wiem czemu dziwnie się
nam przyglądali . Główna impreza odbyła się w hotelu, gdy tylko
przybyłyśmy na miejsce udałyśmy się na basen.Było tam mnóstwo ludzi więc
poczekałyśmy, aż się przeludni więc poszłyśmy do hotel lobby i wpadł
nam pomysł żebyśmy nagrały Harlem Shake Video. Zapytałam recepcjonistę
czy nam pomoże i będzie naszym kamerzystą a on na to „kamerować?” ja
chcę być w tym video, ha, ha…było bardzo zabawnie. Recepcjonista był
murzynem i gdy muzyka zagrała on natychmiast zaczął tańczyć i zdejmować
ubrania. Myślałam, że umrę ze śmiechu. O drugiej godzinie pojechałyśmy
na małe co nieco czyli frozen jogurt mmm..Kiedy wróciłyśmy do hotelu
nasz ulubiony recepcjonista dał nam klucze od basenu i miałyśmy go tylko
dla siebie. No i przyszedł czas na pool party. Ten dzień uważam za
bardzo, bardzo udany, poznałam również dodatkowo mnóstwo nowych osób .
Dziękuję Sandra<3
Wczoraj odbył się w Luizjanie bieg poświęcony kobietom walczącym z
rakiem piersi. Trzeba było zapłacić 30$ żeby móc wziąć w nim udział. W
zamian każdy uczestnik otrzymał koszulkę oraz wiele innych darmowych
rzeczy typu kubki, szaliki, plecaki no i jedzenie . Dystans do pokonania
to 5 km. Nie myślałam, że dam radę ale jednak udało mi się. Jestem z
siebie dumna! W biegu tym brały udział również moje koleżanki, nie byłam
więc sama. Po biegu zorganizowany był piknik, na którym to kobiety
chore oraz te, które wygrały walkę z rakiem opowiadały swoje historie,
swoje przeżycia. Były to bardzo wzruszające chwile.
 |
marshmallows . tak moja host mama robi takie rzeczy<3 |
 |
brandon haha . |
 |
Kels <3 |
 |
comeaux harlem shake haha |
 |
hot tub + pizza |
 |
selfies taak |
 |
z moja host mama ! kocham ja :) |
 |
RACHEL |
 |
SWAG |
 |
Sandra:) |
 |
pool partayyy |
 |
i jak tu nie przytyc... |
 |
przed biegiem.. |
 |
poland&finland <3 |
 |
moja najcudowniejsza host siostra<3 |
 |
candy shop *.* |
Nastepny post bedzie o szkole , obiecuje ;)
love it !
OdpowiedzUsuńAda G.
Love you hah:) moj najlepszy czytelnik !
UsuńŚwietny pomysł na urodzinową imprezę :), warto go wykorzystać. Rozumiem, że trudno znależć czas na napisanie czegokolwiek więc tym bardziej dziękujemy :)
OdpowiedzUsuńWlasnie napisz o szkole, jak ci idzie, jakie masz oceny i ogolnie co sie dzieje :))
OdpowiedzUsuńCo zamierzasz robić po powrocie ? Powtarzasz klasę czy moze studia w USA ?
OdpowiedzUsuńHej taka opalona jesteś czy to tylko złudzenie?
OdpowiedzUsuń